12 wrz 2013

Widać postępy

Ni jak nie jestem sobie w stanie wytłumaczyć i przypomnieć, co spowodowało że I Półmaraton Chmielakowy ukończony rok temu zapamiętałem jako ciężki. Może ówczesna pogoda, było koło 25 stopni, może dlatego ze to był dopiero drugi półmaraton w życiu, a może słabe przygotowanie. Tak czy siak pamiętam że się męczyłem, chcąc pokonać granicę 1,5 godziny i nie udało mi się to. Pamiętam kolkę na 7 km, ciężkie podbiegi na 11 i 12 km i kryzys na 17.

W tegorocznym biegu wszystko to wyglądało jakby inaczej, jak bym biegł na zupełnie innej trasie, jakby zniwelowano górki i skrócono dystans. Dziwne to. A jeszcze naopowiadałem znajomym żeby się spodziewali długiego i ciężkiego podbiegu i że wcale tak płasko nie jest, skończyło się w ich przypadku nowymi życiówkami:).

A mi jak się biegło? myślę że super. Plany był utrzymać tempo około 4:20/km i może zbliżyć się do zeszłorocznego wyniku 1:31:47.A już na pewno nie zamierzałem do 12 km biec na maksa.
Start!  Zacząłem trochę za mocno na pierwszym km koło 3:45 na następnych podobnie koło 4:10/km i bez większego zmęczenia. A sama przyjemność biegania w tym dniu wyszła  po wbiegnięciu do lasu. Przyjemny chłód, zapach lasu i te górki jakby mniejsze. Gdy na 9 km nie czułem zmęczenia postanowiłem deczko przyspieszyć, zgubiłem kolegę za którym biegłem jak cień, i ruszyłem na te podbiegi. Biegnę biegnę a tu nie ma górek, wszystko jakby inaczej co sprawiło mi z jednej strony przyjemność a z drugiej pomyślałem co powiedzą znajomi, naopowiadał o górkach, ciężkich podbiegach a tu nic z tych rzeczy.
Na połówce dystansu spoglądam na czas i jest radość, sporo poniżej 45minut. Dodało mi to skrzydeł i po wbiegnięciu na górkę na 12 km ruszyłem jeszcze mocniej widząc szansę na zrobienie życiówki dużo poniżej 1,5 godziny. i tak do 16 km gdzie postanowiłem nie szarżować pamiętając kryzys  z przed roku. Spokojnie mijają kolejne kilometry, 17, 18 i na 20 postanawiam dać z siebie wszystko. Szybko jednak organizm buntuje się, włączając mocną kolkę w płucach. Zwalniam do granicy bólu,  na ostatnich 100m znów przyspieszenie i wbiegnięcie na metę z gestem radości. Jest nowa życiówka poprawiona o  4 minuty 1:27:47 :). W przeliczeniu wyszło 4:10 min/km szok! Tak szybko jeszcze na tak długim dystansie nie biegłem.

Teraz jest chrapka na połamanie kolejnej bariery. Ale to trzeba więcej krosów i po większych górkach, bo nie ulega mojej wątpliwości że to bieganie krosów znacznie poprawia wydolność organizmu. A PM Chmielakowy polecam każdemu, ze względu na dobrą organizację, piękną trasę i oczywiście Nektar Bogów, o który zadbałem w nagrodę :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz