25 cze 2013

V Bieg Sokoła

A jednak pobiegłem moje dziecko mnie wysłuchało i nie spieszyło się na ten świat.Z rana a właściwie o 5 rano pomyślałem sobie że jeszcze nie biegłem w deszczu, po upałach to był by moment wytchnienia. Standardowo z rana pomiar wagi, tętna, aby sprawdzić czy wypocząłem, czy serducho pokaże dzisiaj na co go stać. Szybkie śniadanko owsiankowo-płatkowe i jedziemy. Pogoda dobra nie za gorąco powoli zbierają się chmury deszczowe (przecież chciałem w deszczu). Na miejscu już sporo osób szybki zapis na 5 km i czekamy. A z nieba zaczął się lać mocny prysznic, całe szczęście zdążyłem z zapisaniem.
Po godzinie czekania w samochodzie zacząłem rozgrzewkę i starałem się ocenić swój organizm, czy złamiemy 20minut czy nie? Ostatnie 3 szybkie przebieżki żeby wprowadzić serducho na wysokie obroty, tylko takie będą dzisiaj i stajemy na linii startu.
Ostateczne odliczanie i poszli.

Szybko zrobiło się przede mną miejsce minąłem parę osób i byłem o dziwo w czubie biegu, na 5-6 pozycji mając przed sobą kolegę który na pewno sporo poniżej 20 min pobiegnie. Długo sie jednak nie dałem rady utrzymać mając na uwadze że to dopiero pierwszy kilometr a ja chcę złamać 20 minut a nie 18 :). Na pierwszym km czas 3:39, trochę się zdziwiłem że tak szybko ale płuca dawały radę więc nie zwalniałem. Drugi kilometr lekko z górki czas 3:42 trochę tępo spadło mimo zbiegu, zacząłem łapać zadyszkę nawrót na 2,5 km spokojny żeby się nie wyrypać na śliskiej nawierzchni i lecimy dalej. Teraz trudniejsza część trasy bo prawie 500 m pod górkę. Tu wiedziałem że stracę ale miałem sporo zapasu z pierwszych 2 kilometrów. Dlatego też nie szarpałem wiedząc że trzeba zachować siły na ostatnie kilometry. Wyprzedziło mnie dwie osoby w tym kolega z grupy wiekowej z którym jak sobie liczyłem będę walczył o pudło w kat wiekowej. Odpuściłem trzymanie go bo do mety jeszcze trochę mając nadzieję że przyspieszę na końcu. Wybiegłem na podbieg rozglądam się za wskazaniem kolejnego kilometra i nic nie widzę. No nic biegniemy dalej, na wyczucie. Przegania mnie kolejny zawodnik starszy ode mnie :(. Trochę pokory też się przyda. Nagle zakręt w lewo i zaczynam poznawać ulice że to już blisko do mety, wiec włączyłem przyspieszenie i gonię. Zakręt w prawo i widać metę. Do zawodnika z grupy wiekowej ze 30 metrów nie dam rady, patrzę na zegarek 18:33 no nieźle złamie 19 minut. Meta! czas stop! I znowu się przeliczyłem zabrakło 3 sekund. Ostateczny czas 19:03. Po doprowadzeniu oddechu do normy zrozumiałem że to i tak więcej jak sobie założyłem. A poza tym okazało się że chyba pełnej piątki nie było wiec 20 minut złamane ale rekordem tego nazwać nie można.
Najbardziej chyba żal że odpuściłem biegacza z grupy wiekowej bo na wynikach zająłem 4 miejsce w grupie wiekowej :( zabrakło 12 sekund do pudła. No cóż życie, spróbujemy następnym razem.

Ogólnie impreza udana poza wpadkami organizatora z numerkami i dłuuuuuuuuuugim czekaniem na wyniki. Już się nie mogę doczekać za rok, trzeba złamać 19 minut! A i najważniejsze to spotkać znajomych z internetu i nie tylko, wspólnie porozmawiać, podzielić się emocjami i pożyczyć dalszych sukcesów:)

5 cze 2013

Akrobacje na macie

Sporo się wydarzyło wiec znowu piszę. Już nie pamiętam o czym było ostatnio ale na pewno było coś o pauzie. Tym razem o niebieganiu nic, bo nic się nie zmienia. Zmienia się natomiast podejście do biegania. Jako że pauzy występują dosyć często postanowiłem coś z tym zrobić. Cztery spotkania ze specjalistą ortopedą i fizjoterapeutą w jednej osobie rzuciły nowe światło na moje bieganie, a przede wszystkim na układ ruchu.
Mam dużą grupę mięśni napiętym i obciążonych zawłaszcza w pasie biodrowym, a na pewno mam problem z mięśniem płaszczkowatym który ni jak się nie chce rozluźnić, rozciągnąć i powoduje zespół cieśni przedziału przedniego. Spotkania jednak dały mi dużą wiedzę o mięśniach, układzie ruchu, a przede wszystkim wiem jak ćwiczyć do co jest słabe, nierozciągnięte i niewłaściwie wykonuje ruchy.
Teraz przede mną tygodnie spokojnych biegów, dużo rozciągania i ćwiczeń stabilizacyjnych. Pomiędzy tym spróbujemy na luzie może pobiec jakieś zawody, jeśli noga będzie mniej bolała.

Nie był bym sobą gdybym tak całkowicie się nie ruszał mimo kontuzji, pewne obowiązkowe biegi być musiały. Tak wiec wystartowałem w teście Coopera w ramach BBL Rzeszów. Mój pierwszy taki test i wynik chyba też nie najgorszy 3090m. A i jeszcze jakieś 1,6 km zrobiłem nad Wisłokiem w ramach Polska Biega w czasie 5:40. Noga trochę bolała ale w porównaniu z początkiem to jest lajcik. A teraz na matę i ćwiczymy, Supermena 3D, most jednonóż, wahadło i jaskółkę o  stretchu nie wspomnę!