13 wrz 2014

6 miesięcy, pierwsze pudło, biodro i takie tam....

Długo minęło od ostatniego posta. Ciężko znaleźć czas, aż nie do uwierzenia, rzeczywistość jest coraz gorsza rynek pracy jeszcze bardziej. Ale w końcu się w sobie zebrałem. Co to się działo pół roku temu?
Był II Półmaraton Rzeszowski do którego przygotowywałem się zimą i okazało się że dobrze się przygotowałem, ponieważ zrobiłem życiówkę 1:26:39 ze średnią 4:06 min/km. Na pewno dopisała pogoda i świetna atmosfera. Gdy dobrze zacząłem szkoda było mi tracić nadrobionych minut na drugiej części trasy i przycisnąłem z czego zrobiła się świetna(jak na mnie ) średnia i nowy rekord.

Kolejny bieg to Wielkanocna piętka wokół osiedla Nowe miasto. W tym roku organizatorzy się pogubili i z piątki zrobiło się prawie 6 km. Średnia w tym biegu wyniosła 3:52 min/km a ja byłem 24 na 95 osób. Po biegu zaczęły się problemy z biodrem, coraz większy ból, problemy z treningiem i takie tam, a ja uparty nadal nie poszedłem do specjalisty.
Następy start był 17 maja w I Dyszce w Głogowie. Z listy startowej wynikało że bieg będzie kameralny z małą ilością uczestników i mało znanych. Trasa w większości prowadziła lasem i jedna połowa dystansu była lekko pod górę, druga lekko w dół. Po starcie trzymałem tempo około 4:00 min/km gdy wbiegliśmy do lasu postanowiłem przyspieszyć bo przed sobą widziałem kolegę który zazwyczaj zostawiał mnie daleko w tyle, może go dogonię? Na nawrotce zacząłem liczyć ile osób mnie wyprzedziło i o dziwo było to tylko 9 osób, z tego kilku młodszych, w głowie zapaliła się lampa i myśl a może by tak staną na podium w klasyfikacji wiekowej? Dodało mi to jeszcze więcej sił i przyspieszyłem na całego. Dwóch wyprzedził gdy stanęli na punkcie z wodę, następny był starszy ode mnie kolega do którego dobiegłem tuż przed końcem lasu i postanowiłem go wyprzedzić. To był błąd straciłem na to sporo sił do mety pozostało jeszcze 3 km. Tym tempem dogoniłem kolejnego uczestnika i sporo czasu biegłem za nim już na oparach. Po chwili dobiegł starszy kolega i tak we trójkę gnaliśmy na ostatnich 2 kilometrach. Na ostatniej prostej niestety zostałem w tyle. Gdy zobaczyłem czas na mecie nie mogłem uwierzyć wyszło 38:53. Nowy rekord, z bolącym biodrem i po błędzie z wyprzedzaniem. Teraz tylko myślałem czy dam radę załapać się na pierwsze w życiu pudło. Załamałem się gdy ponownie w kategoriach wiekowych wyczytano zwycięzców biegu. Ci jednak zachowali się Fair Play i zwrócili uwagę organizatorom że nie dopuszcza tego regulamin, oddali puchary i tym zawiłym sposobem zalazłem si na 2 miejscu w kat. wiekowej razem z kolegą który mnie zawsze wyprzedza:)

Co to było potem? Hmmm... ból biodra i 2 tygodniowa przerwa oraz wizyta u Maćka. Koniec bieganiem rehabilitacja. Złamałem zakaz biegania ponieważ nie mogłem pominąć pierwszego w życiu Biegu Ojców  15 czerwca. Zająłem 5 miejsce i czułem że 2 tygodnie bez trenowania zrobiło swoje. Potem znowu przerwa do połowy lipca. Biodro przestało boleć, Maciek uczynił cud kilkoma prostymi ćwiczeniami.
Zaczęły się powolne przygotowania do Półmaratonu Chmielakowego. Bez polotu i szybkości oraz ciśnienia. Półmaraton w czasie 1:33:31. W skrócie- fajnie się wyprzedzało w lesie tych co wystrzelili na początku:).

Był jeszcze całkiem niedawno 25 Nocy bieg Solidarności na którym chciałem pobić poprzedni rekord na 5 km, organizatorzy jednak nie stanęli na wysokości zadania i zaplanowali trasę długości 4,5 km. Mimo to wyszła mi najlepsza prędkość przelotowa 3:41 min/km.

A co teraz? Teraz przygotowania do II Maratonu Rzeszowskiego, długie wybiegania, testowanie żeli, napojów i batonów. Po drodze ostatni start przed maratonem w Przemyślu, gdzie spróbuję wykręcić lepszy czas niż przed rokiem, bez pobijania życiówki. Aha ... jeszcze jedna sprawa. Żona wróciła do biegania i wystartowała w Nocnym biegu Solidarności, z mocnym zacięciem przygotowuje się do 5 km w Październiku dzień przed maratonem.
Dosyć szybko streściłem te 6 miesięcy :)