16 kwi 2013

Znowu przerwa

Mam jakieś Deja Vu. Znowu przerwa w bieganiu bo przyczepiła mi sie do nogi kontuzja i to bardzo dziwna, pierwszy raz mam to paskudztwo, boli po wewnętrznej stronie łydki na styku z kością piszczelową. Co ja do cholery zrobiłem że mnie tam boli?  Półmaraton przebiegłem spokojnie bez żadnego większego bólu, rozbieganie we wtorek lekkie, spokojne pół godziny też bez problemów. Byłem jeszcze w sobotę pierwszy raz na Biegam Bo Lubię, biegaliśmy 4 x 3 minuty z przerwą 2 minuty, i trochę po szybkim biegu zaczęło boleć, a już w niedzielę ledwie przetruchtałem 5 km. A więc trzeba było siąść na czterech literach i się wspomagać maściami i zimnymi okładami czekając kiedy przejdzie. Mam nadzieje, że się odczepi przed sobotą, planowałem pobiec 5 km wokół Nowego Miasta w Rzeszowie. Jednak intuicja mi podpowiada że może być ciężko.

Cóż to jednak za dramat w porównaniu do tego który zdarzył się dzisiaj na mecie 117 Maratonu Bostońskiego, gdzie szaleńcy podłożyli bomby, zgięli bogu ducha winni ludzie i dzieci a wielu biegaczy i kibiców zostało rannych. Wyrazy współczucia dla wszystkich ofiar :(. Ehhh... do czego ten świat zmierza...

9 kwi 2013

VI PM Rzeszów

A więc jak było na tym pierwszym moim VI Półmaratonie Rzeszowskim? - było zgodnie z planem! W głowie się kotłowało czy robić życiówkę czy raczej spokojnie a może zachowawczo ale żeby czasu się nie wstydzić. I wyszło tak że średnie tempo wyszło na poziomie 4:20/km, zmieściłem się w pierwszej setce (96 msc) na 505 biegaczy a czas 01:34:44 :) Chociaż z tym czasem to do końca nie będę pewny bo nikt mi nie powiedział gdzie jest start, ot taka błahostka:) Wyruszyliśmy spokojnie na stary honorowy a ostry miał być po 500m i tak biegnę i biegnę a tu nic, nikt się nie zrywa do biegu, wiec trochę spanikowany widząc że dobiegamy do Cieplińskiego włączyłem stoper ale dalej biegłe zachowawczo dopóki nie zobaczyłem na drodze napisu 11km trochę mnie to zmyliło ale przyspieszyłem i dobrze bo na Wyspiańskiego minąłem 1 km ze świadomością że startu ostrego nie było a ja biegnę za wolno i wtedy ruszyłem.

Drugi kilometr 4:26 następny wolniej kolejny szybciej bo z górki i tak dalej. Biegło się dobrze bo chłodno ok 2 stopni, z padający drobno śniegiem (dobrze że się ciepło ubrałem). Pierwsze kółko mnie tak rozgrzało że na nawrocie oddałem Żonie rękawiczki i lecę na drugie kółko. A na tym kółku powoli, bardzo powoli ale zaczynam odczuwać zmęczenie, przygarbiona sylwetka, coraz bardziej twarde nogi, lekkie pieczenia w płucach tętno powyżej 88%Hrmax i mimo że wydawało mi się że biegnę szybciej to czasy było coraz gorsze znacznie powyżej 4:30/km. A już najbardziej dał mi w kość drugi podbieg pod Nowy Świat (i to miała być szybka trasa :(). Mimo że wyprzedziłem 2 osoby pod ten podbieg to czas słaby a myśląc że nadrobię na zbiegu też się przeliczyłem. Puściłem nogi przed siebie ale czas i tak ledwie poniżej zakładanego.

Robiłem sobie jeszcze nadzieję że na ostatnich kilometrach przyspieszę na maksa, może od 18km, minąłem 18 i nic. To może od 19km, też nie mogłem się zebrać. I tak wyszło że dosłownie na ostatnich 100 metrach dałem z siebie wszystko i czułem jak mi nogi więdną, jeszcze tylko ręka do góry że się udało z nie najgorszym czasem i meta!:). Dobrze że przyspieszyłem na końcówce, gdyby to było 18 km mógłbym skończyć gorzej:P

O dziwo bo obiegnięcie studni i złapaniu oddechu kilku skłonach i łyku wody byłe w stanie porobić zdjęcia kolegom i innym biegaczom na mecie. Więc wydolność była, brakło chyba wytrzymałości i wybiegania bo nogi czuję do dzisiaj. Spięte przykurczone i twarde echh.. A kiedy tę życiówkę zrobię hmm.. może Klimontów ? ale może na dyszkę hmmm...

5 kwi 2013

I stało się!
Decyzja podjęta XII Maraton Cracovia 28 kwietnia 2013 roku nie dla mnie. Jakoś łatwo mi przyszła ta decyzja o wiele łatwiej niż decyzja że chcę wystartować podjęta pod koniec tamtego roku. A dlaczego tak? Leżę sobie w łóżku po ciężkim marcowym wybieganiu i dostrzegam jedno ze zrobiłem zaledwie 22 km a jestem wykończony, bolą wszystkie mięśnie, pobolewa kolano i całkiem opadłem z sił. A to dopiero połowa dystansu. Nie ma co się z motyką na słońce porywać!

Tylko co ja zrobiłem 30 września 2012 roku? zostałem bohaterem Narodowego a jak to zrobiłem to nie wiem, patrząc na formę z początku tego roku w życiu na Narodowy bym się nie porwał. Dlatego też rezygnacja z Krakowa. Trochę szkoda bo miał to być początek zdobywania Korony Maratonów ale co się odwlecze to nie uciecze, spróbujemy za rok. Może wtedy nie będę biegł sam, może będę w lepszej formie, może wyjazd uda się zorganizować z poszerzoną rodziną :)

A tak w ogóle to, rok prawdziwego biegania to chyba za mało żeby tak eksploatować organizm i w roku zrobić 2-3 maratony, więc w tym roku żadnego maratonu! Poprawmy technikę, szybkość, gibkość, zbudujmy podstawy, wyleczmy wszelkie dolegliwości a wtedy zrobimy Koronę:)

Jeśli nie maraton to co? Na pewno półmaratony i dziesiątki a od czasu do czasu coś ze sprinterskiego asortymentu, bieg na 5km. Więc na początek VI Półmaraton Rzeszowski, potem może Klimontów, w Czerwcu Bieg Sokoła w Lipcu to raczej biegi od łóżeczka do wózka i  z powrotem:) Sierpień - piękna trasa w Krasnymstawie a dalej zobaczymy, co będzie w miarę blisko Rzeszowa.

A jak ten półmaraton w Rzeszowie pobiec to sam nie wiem, serce by chciało w swoim mieście zrobić życiówkę, ale rozum podpowiada - nie jesteś w formie, noga cię boli kolano nie lepiej po co się będziesz wysilał złapiesz większą kontuzję i pobiegałeś. I kogo tu słuchać? Hmmmmm...polecimy zobaczymy plan jest taki żeby się nie forsować zwłaszcza jeśli będzie wiatr i biec w tempie 4:30/km a jeśli w trakcie będzie w płucach jeszcze miejsce na więcej tlenu to może coś szybciej polecimy:) Do zobaczenia już za 2 dni