9 kwi 2013

VI PM Rzeszów

A więc jak było na tym pierwszym moim VI Półmaratonie Rzeszowskim? - było zgodnie z planem! W głowie się kotłowało czy robić życiówkę czy raczej spokojnie a może zachowawczo ale żeby czasu się nie wstydzić. I wyszło tak że średnie tempo wyszło na poziomie 4:20/km, zmieściłem się w pierwszej setce (96 msc) na 505 biegaczy a czas 01:34:44 :) Chociaż z tym czasem to do końca nie będę pewny bo nikt mi nie powiedział gdzie jest start, ot taka błahostka:) Wyruszyliśmy spokojnie na stary honorowy a ostry miał być po 500m i tak biegnę i biegnę a tu nic, nikt się nie zrywa do biegu, wiec trochę spanikowany widząc że dobiegamy do Cieplińskiego włączyłem stoper ale dalej biegłe zachowawczo dopóki nie zobaczyłem na drodze napisu 11km trochę mnie to zmyliło ale przyspieszyłem i dobrze bo na Wyspiańskiego minąłem 1 km ze świadomością że startu ostrego nie było a ja biegnę za wolno i wtedy ruszyłem.

Drugi kilometr 4:26 następny wolniej kolejny szybciej bo z górki i tak dalej. Biegło się dobrze bo chłodno ok 2 stopni, z padający drobno śniegiem (dobrze że się ciepło ubrałem). Pierwsze kółko mnie tak rozgrzało że na nawrocie oddałem Żonie rękawiczki i lecę na drugie kółko. A na tym kółku powoli, bardzo powoli ale zaczynam odczuwać zmęczenie, przygarbiona sylwetka, coraz bardziej twarde nogi, lekkie pieczenia w płucach tętno powyżej 88%Hrmax i mimo że wydawało mi się że biegnę szybciej to czasy było coraz gorsze znacznie powyżej 4:30/km. A już najbardziej dał mi w kość drugi podbieg pod Nowy Świat (i to miała być szybka trasa :(). Mimo że wyprzedziłem 2 osoby pod ten podbieg to czas słaby a myśląc że nadrobię na zbiegu też się przeliczyłem. Puściłem nogi przed siebie ale czas i tak ledwie poniżej zakładanego.

Robiłem sobie jeszcze nadzieję że na ostatnich kilometrach przyspieszę na maksa, może od 18km, minąłem 18 i nic. To może od 19km, też nie mogłem się zebrać. I tak wyszło że dosłownie na ostatnich 100 metrach dałem z siebie wszystko i czułem jak mi nogi więdną, jeszcze tylko ręka do góry że się udało z nie najgorszym czasem i meta!:). Dobrze że przyspieszyłem na końcówce, gdyby to było 18 km mógłbym skończyć gorzej:P

O dziwo bo obiegnięcie studni i złapaniu oddechu kilku skłonach i łyku wody byłe w stanie porobić zdjęcia kolegom i innym biegaczom na mecie. Więc wydolność była, brakło chyba wytrzymałości i wybiegania bo nogi czuję do dzisiaj. Spięte przykurczone i twarde echh.. A kiedy tę życiówkę zrobię hmm.. może Klimontów ? ale może na dyszkę hmmm...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz