23 lip 2013

Kros

Dłuuuuugo się do tego przymierzałem. Najpierw planowałem ustabilizować formę, w miarę regularnie biegać, i wyleczyć bolące miejsca, następnie było szukanie w możliwie prostej jak na kros trasy, żeby od razu nie porywać się z motyką na słońce, dalej postanowiłem dobrze obiec trasę w OWB1. Kiedy odczułem że to już nie problem i spokojnie robię 12 km bez podnoszenia tętna ponad pierwszy zakres, postanowiłem pobiec kros aktywny w drugim zakresie do 85% Tmax.
Ku mojemu zdziwieniu i moim obawom nie było tak źle, nie umierałem na trasie a i tętno też nie szalało. Pierwsze 4 kilometrowe kółko  pokonane jeszcze zachowawczo choć już w WB2, a wyszło lepiej o 3 minuty niż spokojny bieg. Na drugim postanowiłem dotrzeć do końca zakresu tętna i znowu poprawa wyniku o kolejną minutę. Po biegu stwierdziłem że nie było tak ciężko i można by na jeszcze jedną pętlę pobiec. Była jeszcze siła i chęć :).
Tak wiec pokonane 16 km Krosa, pierwsze 8 km w OWB1 a drugie 8 km w WB2. Po dwóch dniach odczuwałem ból mięśni pośladkowych i pleców co pokazuje że są zaniedbane i trzeba je wzmocnić jeśli wyniki biegów mam nadal poprawiać. Zwłaszcza tych biegów gdzie będą górki :)

Ale najbardziej to zazdroszczę znajomym, jadą na kompromis małżeński :). Ona chciała morze, On góry (albo na odwrót). Więc gdzie pojechali...??? Na Chorwację gdzie góry są przy morzu:). oprócz pięknych widoków, mają piaszczyste plaże do biegania, a gdy znudzi im się piach, rzut beretem i już są na krosowej trasie w górach:) Miłego wypoczynku ech...:)

4 lip 2013

Pierwszy maraton

Tydzień temu miałem przyjemność uczestniczyć w jedynym i niepowtarzalnym maratonie który przebiegła Żona. Jej pierwszy maraton w życiu, a mój pierwszy w roli kibica na trasie. Ale po kolei.

Przygotowania do biegu zaczęły się dosyć dawno, prawie  dziewięć miesięcy temu, wszak dystans nie jest taki sobie to przecież aż 42 km z kilkuset metrami, a Żona nigdy takiego dystansu jeszcze nie biegła. Jak sama mówiła "maraton życia trzeba się dobrze przygotować". I tak też zrobiła, przygotowania przebiegły zgodnie z planem, obyło się bez poważniejszych urazów i kontuzji. W pełni sił stanęła na starcie w dniu 26.06.2013 roku. Właściwie bieg dla niej zaczął się już poprzedniego dnia, bo przecież nie mogła nie myśleć o tym wydarzeniu. Była więc pasta party, rozważania nad taktyką biegu, ostatnie uwagi spostrzeżenia, szykowanie sprzętu, uzgodnienie gdzie będę stał na trasie, aby w razie słabości ją wesprzeć i sprawdzanie czy wszystko jest gotowe do biegu.
Na trasie nie zabrakło także trenerki, która jeszcze dzień wcześniej przekazywała ostatnie uwagi przedstartowe.
I nadszedł dzień startu. Żona w pełni zmobilizowana, ustawiła się na starcie, nie w czołówce bo przecież nie miała w zamiarze biec na życiówkę ale w środku stawki. Planowała zacząć spokojnie, zobaczymy jak pójdzie w trakcie biegu i ewentualnie przyspieszy na końcu jeśli sił wystarczy, wszak pierwszy maraton to raczej zbieranie doświadczeń, a nie szaleńcza pogoń za wynikiem. Dobrze sobie to zaplanowała. Jeszcze ostatnie spojrzenie na trenerkę, na mnie, stanęła na linii startu i zaczęła bieg.

Pierwsze kilometry spokojnie, wręcz spacerowo, pomyślałem że może trochę za wolno i spędzi na trasie parę ładnych godzin, co może przyczynić się do sporej utraty sił. Ale nie wiele mogłem zrobić to przecież Ona biegła i sama dyktowała sobie tempo takie jak jej odpowiadało.
Pierwszą ćwiartkę pokonała spokojnie bez szaleństwa, uzupełniła płyny na punkcie odświeżania i wymieniła uwagi z trenerką, która zaproponowała jej podniesienie tempa, pobiegła dalej.  
Druga ćwiartka bardzo nieregularnie. Raz przyspieszała raz zwalniała, rwane tempo, które jak widziałem Jej samej przeszkadzało, bo co rusz spoglądała na mnie stojącego na trasie i wyrazem miny dawała mi znać że może być ciężko pod koniec dystansu.
Na półmetku było widać już spore zmęczenie na Jej twarzy, trenerka znowu krzyknęła jej z pobocza "pij izo i opłucz się gąbką z wodą to Cię orzeźwi" tak też zrobiła na kolejnym punkcie odświeżania i rzeczywiście przyniosło to efekty. Widać było z mojej perspektywy że zaczęła się uśmiechać i odzyskała wiarę że ukończy ten maraton.
Koleje 10 km na początku szły dobrze, ale końcówka tego dystansu, to był dla Niej straszy wysiłek. Na 30 km klasyczna ściana, prawie stanęła w biegu i chciała maszerować albo nawet zejść z trasy. Podbiegła do mnie na pobocze ze zrezygnowaną miną i przekonaniem, że nie ukończy, że zaraz zejdzie. Robiłem co mogłem aby przekonać Ją że da radę.To już ostatnie 12 km, tyle miesięcy przygotowań, wyrzeczeń wylanego potu na treningach. Przekonałem Ją że jest dobrze przygotowana i na pewno da radę tylko musi w siebie uwierzyć. Podbiegła jeszcze do punktu odświeżania wzięła łyk wody, obmyła twarz gąbka i ruszyła na swoje ostatnie 12 kilometrów krzycząc na koniec "to pierwszy i ostatni maraton". Okey okey, to ostatni ale musisz pokazać na co Cię stać w końcówce, wiec dawał do przodu! Ruszyła wyraźne pobudzona, przyspieszała z każdym kilometrem, minęła 35 km błyskawicznie, jeszcze wzięła żel energetyczny i znowu przyspieszyła. Kilometry mijały szybko jak sekundy, 36, 37, 38...40. Popatrzyłem na zegarek będzie świetny wynik zostało jeszcze ostatnie dwa finiszowe kilometry, a biegnie na czas poniżej 3 godzin.
Ostatnie 2 kilometry i 195 metrów to prawdziwy finisz w Jej wykonaniu, mknęła jak burza! Szybciej niż na treningach, tak jakby dopiero zaczęła bieg. Ostatnie 200 metrów na maksymalnym wysiłku, prawie na bezdechu, 100 metrów i wpada na metę z rękami podniesionymi w geście triumfu. Czekam na mecie i widzę radość na jej twarzy i wielką ulgę że to już koniec męczarni, że udało się, że te 42 km 195 metrów nie takie ciężkie jak się wydawało na początku. Podbiegam do Niej i cieszyliśmy się razem z jej wspaniałego sukcesu a właściwie Naszego przecież byłem cały czas na trasie, dopingowałem, podtrzymywałem na duchu, a z tych emocji sam się zmęczyłem mimo że tylko towarzyszyłem Jej na trasie.

A na mecie zawieszono Jej na szyi najwspanialszy medal jaki mogła sobie wymarzyć.  Jedyny w swoim rodzaju, niepowtarzalny i piękny medal o imieniu Alicja.
I oby to nie był Jej ostatni tak wspaniale przebiegnięty maraton.