17 mar 2013

Skoki przez zaspy

Koniec świat! Tak myślałem prowadząc szkolenie w pracy w czasie piątkowego ataku zimy. Wyjechać wyjechałem z rana dzięki przechodniowi, który mnie popchnął i ostrzegł, że dalej to już nie pojadę. Nie było tak źle, pojechałem i nawet do Rudnej dojechałem tylko w godzinę a nie 15 minut. Gdy w pracy zobaczyłem pustki - połowa pracowników nie dojechała zwątpiłem w sens przyjazdu, ale szkolenie ustalone muszę poprowadzić. O dziwo uczestnicy dopisali w 100%. Jednak z godziny na godzinę świat i okolica robiły się coraz bardziej zaśnieżone. Przerażeni uczestnicy chcieli jak najszybciej skończyć żeby do domu dojechać. Nie było wyjścia ja też chciałem do domu owego dnia dojechać. Zajęło to 2 godziny, ale dojechałem.

A że to przed weekendem sypnęło bielą, wiec trochę zmartwiony, że z treningu nici, że stadion po kolana zasypany, że wszystko dookoła zasypane! Jednak sobotni  poranek trochę mnie uspokoił, piękne słońce jak by to był lipiec, lekki mrozik i wszędobylska biel. Czemu by się przez nią nie przeprawić? To może być niezły trening i możliwość dania sobie w d...e, przecież do maratonu niewiele ponad miesiąc a ja jeszcze 20 kemów nie przekroczyłem w jednym biegu. Wybrałem nową trasę wokół osiedla Projektant, Reala i strzelnicy długości około 4km. Jak się okazało większość trasy odśnieżona traktorkami (jak i kiedy oni to zrobili że zima ich nie zaskoczyła :o), w paru tylko miejscach musiałem skakać przez zaspy lub biec drogą, bo chodnika nie było widać. Poza tym świetnie było obserwować jak z każdym kółkiem śnieg topi się pod wpływam słońca i odkrywa na drodze asfalt a przy okazji grzeje moje plecy i twarz :). Wokół na każdym parkingu ludzie odkopujący swoje samochody, czym się da i jak się da a tu jakiś szaleniec biega jak by mu samochodu nie zasypało : P




Mimo w miarę dobrych warunków po 5 kółku miałem dość, ostatnie biegłem resztką sił….a jednak skakanie przez zaspy i ślizganie na grząskim śniegu a także utrzymywanie stabilności stawu skokowego kosztowało trochę energii. Byłem wypompowany i gdy wpadłem do domu czekała na mnie ciepła kąpiel w soli i miły prezent od Żony "pakiet regeneracyjny" idealne połączenie białka, węglowodanów i mikroelementów.  Po przeliczeniu wyszło 22 km w czasie, 2:16 a zmęczenie jak bym przebiegł, co najmniej 30km. Każdemu polecam - skoki przez zaspy:)