Jak tu siedzieć w domu przy takiej ładnej pogodzie, szykowałem się do
niedzielnego biegania od 3 dni przede wszystkim psychicznie, po środowych
interwałach organizm nie mógł się zebrać i musiałem odpocząć. Ale nadszedł ten
dzień dosyć mroźny, rano temperatura -10 stopni. Żeby mi nikt nie przeszkadzał
postanowiłem zacząć od 9:00. Dodatkowa koszulka pod wiatrochron i do boju cel - 14 km w tempie do 75% Hrmax.
Okazało się że mimo iż mróz duży to w słoneczku było ciepło, a powietrze tak
rześkie że lepiej się biegło w takim mrozie niż przy temperaturze koło 0
stopni. Pierwsze kilometry spokojnie bez przeszkód, zaczęło się po pół godzinie
pierwsi spacerowicze z psami. Przed minięciem jednego z nich który prowadził
owczarka na smyczy nagle zasłonił mu oczy - zdziwiony pytam że aż tak trzeba,
an to właściciel że to na wszelki wypadek. Tak się zastanawiam czy to na
wszelki wypadek że mógł by mnie pogryźć czy na wszelki że goniąc za mną mógł
porwać właściciela w wieku poborowym.
Najgorzej było z młodszą panią, która chyba się nie spodziewała, że
jej kundel jednej z niebezpiecznych ras będzie chciał do mnie wystartować i
zbliżając się do niego bało mi ręki nie złapał. Sobie myślę, co za debilizm
wyprowadzać takie psy bez kagańca. I tu się trochę podłamałem, bo chcąc robić
bardziej wymagający trening, szybszy i dłuższy ciężko w Rzeszowie znaleźć
trochę wolnej przestrzeni z dala od dróg i psów bez kagańców. Już myślę
okupieniu gazu pieprzowego:)
A przy tej okazji przypomina misie opowieść kolegi, który kiedyś także miał
problem z jednym psem. Chodząc do pracy przechodził codziennie koło jednego z
domostw gdzie za każdym razem wyskakiwał do niego wyrośnięty kundel. Nie mogąc
już tego tolerować kupił kilka petard. Następnego dnia, gdy kundel znowu do
niego wyskoczył odpalił je. Gdy wybuchły pies nie wiedział gdzie ma uciekać. O
tej pory na jego widok uciekał gdzie popadnie. Co, jak co ale tego na Wisłokiem
nie da się zastosować, już chyba lepiej przy takim incydencie zadzwonić po
straż miejską i uczyć ludzi odpowiedzialności za swoje zwierzęta.... ech....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz